O inwestycjach dzielnicowych
Tak się składa, że gdy piszę słowa od sesji upłynęło już trochę czasu – a najciekawsze jej fragmenty na pewno lepiej opisze mój współfelietonista jako bezpośrednio zaangażowany. Chciałbym więc skorzystać z okazji i zwrócić państwa uwagę na sprawę która prawdopodobnie na sesji wypłynie dopiero za jakiś czas, przy okazji uchwalania budżetu.
Uważni czytelnicy Gazety Świętojańskiej zapewne pamiętają, iż jednym z tematów, którymi się zajmowałem w poprzedniej kadencji była reforma rad dzielnic. Ostatecznie, pod sam koniec tejże kadencji uchwalony został pakiet uchwał wprowadzających zmiany w tej dziedzinie. Chyba najważniejszą ze zmian było przyznanie radom dzielnic kompetencji do decydowania o priorytetach wydawania środków na drobne gminne inwestycje. Co do zasady to z pewnością idea słuszna. Ostatnio opracowane zostało zarządzenie prezydenta w sprawie procedury rozdzielania tych środków – mamy więc ostatni element układanki odnośnie szczegółów owej idei.
Jest jeden aspekt całej sprawy, który budzi moje zaniepokojenie. Otóż jako docelową kwotę do rozdziału pomiędzy rady dzielnic przyjęto 9 milionów złotych rocznie. Ma to być kwota na wszelkie drobne inwestycje takie jak budowa i remonty dróg gminnych, chodników, oświetlenie ulic, mała architektura, urządzenie terenów zielonych, placów zabaw itp. Jak na razie wszystkie wypowiedzi przedstawicieli gdyńskich władz wskazują iż miasto zamierza wycofać się z tych zadań, pozostawiając je całkowicie w gestii rad gmin.
Tymczasem w ostatnich budżetach na same inwestycje w drogi gminne przeznaczono 10 milionów. Gdyby doliczyć środki wydawane na oświetlenie, tereny zielone, place zabaw itp. pewnie byłoby to kilkanaście milionów. Jeżeli więc urząd miasta ma zamiar uznać, iż oddawszy budżet w tym zakresie w ręce rad dzielnic „załatwia sprawę” – oznaczałoby to przemycenie razem ze zwiększeniem środków w kompetencji rad dzielnic znaczącego obcięcia owych środków. Kto wie, czy nie uznano że zdjęcie odpowiedzialności z prezydenta i rady miasta w tym zakresie i przeniesienie jej na rady nie jest dobrym pretekstem – to rady będą się teraz tłumaczyły przed mieszkańcami.
Chciałbym zwrócić państwa uwagę na jeszcze jeden aspekt sprawy. Otóż budowa nowej drogi gminnej to koszt co najmniej kilkuset tysięcy a czasem ponad miliona złotych. Gdy budżet 9 milionowy rozdzielimy na 22 dzielnice to większość z nich otrzyma środki na tyle małe, że musiałaby przez kilka lat kumulować środki aby wybudować jedną drogę. Bardzo wątpliwe żeby rada decydowała się – w optyce mieszkańców – przez lata, czasem przez całą kadencję „nic nie robić” po to by wreszcie móc zrobić jedną drogę. W rezultacie drogi gminne będzie budować tylko kilka największych, najsilniejszych finansowo dzielnic – a reszta rozdrobni przyznane środki na drobne remonty. W rezultacie liczba budowanych dróg gminnych w skali miasta – już obecnie daleko niewystarczająca – jeszcze drastycznie spadnie
Uważam, że drobne inwestycje w dzielnicach – właśnie drogi, chodniki, oświetlenie, kanalizacja, tereny zielone place zabaw itp. – są kluczowe dla jakości życia mieszkańców Gdyni. Obecnie niestety wyraźnie przegrywają z wielkimi medialnymi inwestycjami, zazwyczaj lokowanymi w okolicach centrum. W skali miliardowego budżetu z 200-300 milionową częścią inwestycyjną te kilkanaście milionów na inwestycje dzielnicowe wygląda dość mizernie. Fatalnie, gdyby „przy okazji” zwiększenia kompetencji rad dzielnic doprowadzono do dalszego zmniejszenia i niefunkcjonalnego rozdrobnienia tych środków. Konieczne jest albo zwiększenie budżetu inwestycyjnego dzielonego pomiędzy rady dzielnic, albo pozostawienie znaczącego udziału w tych inwestycjach również na poziomie budżetu miasta. Zrobię co będę mógł, aby tak się stało.