“Dziennik Bałtycki”: Opozycja pomogła mieszkańcom
Po długich miesiącach przepychanek między mieszkańcami a urzędnikami na najbliższej sesji Rady Miasta Gdyni głosowany ma być w końcu pierwszy obywatelski projekt uchwały, który już w 2010 r. złożyła grupa kilkuset gdynian.
otychczasowe próby poddania go pod procedowanie spaliły na panewce, a kolejne argumenty, uzasadniające odmowę, jakie przy tych okazjach padały z ust pracowników magistratu, wywoływały coraz większy niesmak wśród opozycyjnych radnych Gdyni. Zniecierpliwieni rajcy postanowili w związku z tym zastosować fortel i pięciu z nich podpisało się pod projektem uchwały zamiast mieszkańców.
Zgodnie z przepisami taka liczba podpisów radnych wystarczy, aby dokument poddać pod głosowanie. Wczoraj rano w Biurze Rady Miasta obywatelski projekt, dotyczący zobowiązania władz Gdyni do wspierania mikroprzedsiębiorców, złożył radny PiS Paweł Stolarczyk. Oprócz niego dokument zdecydowali się podpisać jego partyjny kolega Marcin Horała oraz trzech rajców PO – Mirosława Król, Łukasz Cichowski i Ireneusz Bekisz.
– Doszliśmy do wniosku, że nie ma już innej drogi, aby spowodować poddanie pod głosowanie tego projektu – mówi Paweł Stolarczyk.
Marcin Horała dodaje, że podobnie stać się może z kolejnymi obywatelskimi projektami, jeśli takie się pojawią, a urzędnicy odmawiać będą skierowania ich pod obrady Rady Miasta Gdyni.
– Po prostu jako radni opozycji będziemy je podpisywać – mówi Horała.
Obywatelski projekt uchwały, dotyczący ułatwień dla małych firm, składany był do Biura Rady Miasta Gdyni już kilka razy, jednak urzędnicy po analizie tego dokumentu nie zgadzali się ostatecznie na zaproponowanie go radnym pod głosowanie. Problem stanowiła dla nich m.in. lista kilkuset podpisów, która zdaniem pracowników magistratu była nieprawidłowo przytwierdzona do treści dokumentu.
– To niepoważne – denerwował się radny Paweł Stolarczyk. – Niech urzędnicy zdeklarują, jaki sposób dołączania podpisów im odpowiada – klejem, zszywaczem, taśmą klejącą czy może czymś innym, z którego będą w końcu zadowoleni.
Innym powodem odrzucenia projektu przy okazji kolejnych prób jego składania była opinia miejskich prawników. Orzekli oni, iż… nieprawidłowo umieszczono nagłówki pod listą podpisów mieszkańców. Urzędnicy sugerowali więc, iż gdynianie mogli nie wiedzieć, pod jakim dokumentem się podpisują.
– Pod takimi pretekstami można odrzucić każdy projekt – mówił Paweł Stolarczyk.
Mirosława Węsierska, szewc z Orłowa, która zbierała podpisy pod projektem, zarzekała się, że mieszkańcy dokładnie wiedzieli, jakiego typu inicjatywę popierają, a zarzuty urzędników są śmieszne. Stanisław Borski z Komisji Samorządności Lokalnej i Bezpieczeństwa Rady Miasta Gdyni tłumaczył jednak, iż w działaniu urzędników nie ma żadnej złośliwości, a projekt głosowany być nie może, bowiem ma uchybienia formalne.
– Kiedy wnioskodawcy poprawią go i złożą jeszcze raz, może być poddany pod procedowanie – mówił przedstawiciel prezydenckiego ugrupowania Samorządność.
Mieszkańcy odpowiedzieli jednak, iż nie będą kolejny raz zbierać kilkuset podpisów pod takim dokumentem. Pomogli im opozycyjni radni.