Czekając na makiety…
Najciekawszym akcentem mijającej sesji była niewątpliwie dyskusja dotycząca tak zwanego Infoboxu. Skoncentruję się na niej, gdyż nie dość, że ciekawa – to jeszcze jest bardzo symptomatyczna
Przypomnijmy: Infobox to projekt polegający na budowie tymczasowej instalacji z kontenerów na skwerze Żeromskiego, której głównym zadaniem byłoby użyczenie powierzchni na makiety i prezentacje przyszłych-niedoszłych inwestycji (z towarzyszącą infrastrukturą jak kawiarnia czy toaleta). Cały projekt miałby docelowo kosztować 6 milionów złotych i być realizowany przez spółkę Forum Kultury.
Forum Kultury to spółka w całości komunalna, powołana w celu budowy – jak sama nazwa wskazuje – Centrum Kultury. Nie ma pieniędzy innych, niż te, w które wyposażyło ją miasto. Może również zaciągnąć dług, który będzie spłacać wynajmując powierzchnie docelowo w Centrum Kultury a tymczasowo w Infoboksie – oczywiście w zdecydowanej większości miejskim jednostkom organizacyjnym. Pomimo więc, że montaż prawno finansowy jest skomplikowany, to na końcu tak czy tak głównym a może wyłącznym sponsorem przedsięwzięcia będzie gdyński podatnik.
Gdybyśmy więc rozpatrywali sprawę w całkowitym oderwaniu to oczywiście można powiedzieć, że fajnie – powstanie nowe miejsce, gdzie można wypić kawę, zrobić siusiu i pooglądać widoki czy makiety inwestycji. Jeżeli jednak patrzymy w odniesieniu do całości miejskich wydatków, wówczas obraz jest mniej różowy. Chociażby wydatki na budowę dróg gminnych w tym roku to 9 milionów złotych. Tak, tak, na wszystkie drogi gminne w całym mieście wydamy zaledwie o 1/3 więcej niż na tymczasowe kontenery z makietami! A zagregowane wydatki własne wszystkich rad dzielnic to nawet nie 2 miliony. Na Infoboksa wydamy trzy razy tyle, ile wydadzą wszystkie gdyńskie rady dzielnic razem wzięte…
Smaczku dodała sesyjna wypowiedź naczelnika Banela, który za źródło całego pomysłu podał problem zgłoszony przez jednego z prywatnych inwestorów (szwedzkiego, jak zaakcentował naczelnik, jakby to miało jakiekolwiek znaczenie czy polskiego, szwedzkiego czy może papuaskiego). Problem polegał na tym, że inwestor nie miał gdzie wynająć powierzchni wystawienniczej dla promowania swojej inwestycji. No to nie dość, że potrzebę inwestorowi zaspokoimy, to nabudujemy wokoło tej potrzeby całą inwestycję i montaż finansowo-prawny generujący 6 milionów kosztów na starcie i bliżej nieokreślone stałe koszty operacyjne. Nic tylko płakać, jak się jest w Gdyni zwykłym polskim mieszkańcem a nie szwedzkim inwestorem.
Dodatkowo, poza samą stroną merytoryczną projektu ciekawy był sposób jego wprowadzenia. Otóż cały projekt został przygotowany jako swoista niespodzianka dla radnych. I słusznie, po co zawracać im głowę takimi szczegółami jak inwestycja w kluczowym punkcie miasta za 6 milionów. Niech spokojnie mają czas chodzić po wydziałach i interweniować w sprawach strategicznych jak wycięcie jednej topoli czy dodatek mieszkaniowy dla jednej rodziny.
Przygotowawszy projekt jego autorzy rozpoczęli proces uchwałodawczy od sprawy absolutnie podstawowej – konferencji prasowej, na której ogłoszono, że projekt powstanie. Jak konferencja się odbyła no to pozostała drobna formalność w postaci przeprowadzenia przez radę miasta małej uchwały o bezprzetargowym przekazaniu działki pod Infobox spółce Forum Kultury. Żeby radni zbyt długo nie łamali sobie głów nad uchwałą, została wprowadzona „z partyzanta”, w aneksie do porządku obrad.
Porzucając żartobliwy ton – był to przypadek wyjątkowej bezczelności ze strony urzędu. O ile do tej pory – jakkolwiek świadom iż mając dźwignię polityczną w osobie prezydenta de facto wydaje radnym polecenia – utrzymywał pozory że zabiega o ich poparcie dla swoich projektów. Tym razem pozory zostały porzucone i radni zostali wprost postawieni w postaci bezwolnych wykonawców. Wielu z nich o projekcie, jako o fakcie dokonanym, przeczytało w gazetach – szybciej niż mogli zobaczyć na oczy uchwałę, o której przyjęciu lub nie rzekomo mieli zdecydować.
To zagotowało nawet kilkoro radnych Samorządności, czemu dali wyraz z trybuny a potem w głosowaniu (choć oczywiście większość dla projektu nie była zagrożona). Wkrótce po sesji został zwołany klub z udziałem samego szefa wszystkich szefów. Klub burzliwy – wiem bo mieliśmy odbyć w godzinę po sesji posiedzenie komisji – nie doszło do skutku, bo radni Samorządności wciąż nie skończyli swoich obrad. Wyobraźmy sobie, że były one tak długie ponieważ to miejscy włodarze – radni – rugali urzędników wraz z ich zwierzchnikiem za tak skandaliczne lekceważenie. Czy może raczej odwrotnie, tych kilkoro co się wyłamało było ruganych za łamanie dyscypliny i po setce karnych pompek ustawianych z powrotem w szeregu? Może kiedyś przeczytamy w czyichś pamiętnikach…
No dobra, podsumujmy krótko z ręką na sercu i palcem po środku czoła – dlaczego sprawa Infoboxu może być symboliczna dla całych rządów Samorządności?
Po pierwsze pokazuje, że o ile trudno wyszarpnąć sto czy dwieście tysięcy na jakiś chodnik, czy miejsce parkingowe w dzielnicy, o tyle szerokim gestem sypią się miliony na medialne inwestycje w centrum (choćby o dyskusyjnej użyteczności).
Po drugie pokazuje, że o ile trudno wyszarpnąć sto czy dwieście tysięcy na jakiś realny, namacalny konkret służący ludziom, jakiś plac zabaw czy lampę uliczną, o tyle szerokim gestem sypią się miliony na promocję i kreowanie wizerunku (patrząc na wyniki różnych sondaży – są to miliony naprawdę dobrze zainwestowane).
Po trzecie pokazuje, że o ile trudno wyszarpnąć sto czy dwieście tysięcy na jakąś realną życiową potrzebę zwykłych ludzi, szczególnie starszych, gorzej wykształconych i mieszkających w dzielnicy, gdzie już żadnego nowego osiedla deweloper nie wybuduje – o tyle na potrzeby dużego biznesu z kilku „strategicznych” branż miliony znaleźć się muszą.
Za: http://www.gazeta.razem.pl/index.php?id=2&t=1&page=33181