Irlandzcy pisowcy
Jednym z ciekawszych wątków mijającego już Euro 2012 jest zachwyt nad kibicami Irlandii. Po odśpiewaniu przez nich tradycyjnej irlandzkiej pieśni „Fields of Athenry” „Gazeta Wyborcza” zajęła się nawet szukaniem polskiego odpowiednika tej pieśni. Miałbym tu kilka podpowiedzi.
„Fields of Athenry” odnosi się do czasów Wielkiego Głodu w Irlandii w latach 1845-1852. Głód stał się istotnym składnikiem tożsamości Irlandczyków, jako jeden z elementów narodowej martyrologii pod brytyjskim zaborem.
Tak się składa, że polskich odpowiedników nie trzeba długo szukać. Wszak i my mamy bogatą historię narodowej martyrologii pod obcymi zaborami. Akurat XIX wiek pozostawił w tym kontekście bogactwo wierszy i pieśni, które by się nadawały na polski odpowiednik „Fields of Athenry. Może by tak na przykład „Polonez Kościuszki”:
Patrz Kościuszko na nas z nieba,
Jak w krwi wrogów będziem brodzić,
Twego miecza nam potrzeba,
By ojczyznę oswobodzić
[…]
Kto powiedział, że Moskale
Są to bracia nas, Lechitów
Temu pierwszy w łeb wypalę
Przed kościołem Karmelitów
Kto nie uczuł w gnuśnym bycie
Naszych kajdan, praw zniewagi,
To, jak zdrajcy, wydrę życie
Na niemszczonych kościach Pragi
Oooops, chyba by się „Wyborczej” nie spodobało. Wszak teraz obowiązuje taki trend, że Moskale to właśnie są bracia nas, Lechitów (a to nam uprzejmie samolot umyją, a to plandeką przykryją). No i wyzywanie kogoś od „zdrajców” to przejaw sekciarskiej mentalności. Może więc zostawmy powstanie listopadowe i przesuńmy się trzydzieści lat z okładem do przodu. Oto mamy „Pieśń z roku 1863”:
Od zimy, od Wincentego,
Bili się nasi tęgo
Więc i dzisiaj nie przestała
Bić Moskala Polska cała.
Dalej strzelcy, tyraliery,
Hej ułani, kosyniery,
Po moskiewskich łbach!
Ciachu, ciachu, ciach!
Niedobrze, niedobrze, ksenofobia, rusofobia, żeby nie powiedzieć wprost: kaczyzm. Może udałoby się odgrzebać coś odnoszącego się do wcześniejszej historii, co by się nadawało do śpiewania przez nowoczesny, europejski naród? Ano proszę:
Nigdy z królami nie będziem w aliansach,
Nigdy przed mocą nie ugniemy szyi
Bo u Chrystusa my na ordynansach,
Słudzy Maryi!
Albo, jak już jesteśmy przy czasach konfederacji barskiej:
Krzyż mi jest tarczą, a zbawienie łupem,
W marszu nie zostaję choć i padnę trupem.
Nie zważam, bo w boju –
Dla duszy pokoju
Szukam w Ojczyźnie.
Nie muszę chyba dodawać że tym podobne motywy religijne obrażają, wykluczają i dyskryminują. Krzyż to może sobie występować jako symbol obciachu na Krakowskim Przedmieściu a nie jako symbol afirmowany jako element narodowej tożsamości! Zwróćmy się więc może w poszukiwaniach do pięknej tradycji polskiej lewicy. Tam na pewno znajdziemy jakiś stosowny wiersz lub pieśń… Ano proszę pieśń „Gdy naród do boju” (znana też z pierwszego wersu refrenu „O cześć wam panowie, magnaci”), chętnie śpiewana przez polskich socjalistów. Ostatnia zwrotka:
Powstańcy nie znają wiedeńskich traktatów,
Nie wchodzą w układy z carami,
Lecz biją Moskali, wieszają magnatów
I mścić się umieją stryczkami.
Przynajmniej brak motywów religijnych, ale za to znów podważanie polsko-rosyjskiego pojednania. Do tego wątek ze stryczkami (obecny na stadionie premier właśnie zaczął nerwowo luzować kołnierzyk) a i passus o wieszaniu magnatów nasz kochany doktor Jan, tudzież gruby Rysiek, „no wiesz, płatnik najlepszy” mogliby wziąć do siebie.
I tak właściwie w całym naszym polskim tradycyjnym śpiewniku. Jak już zejdziemy z tematu Moskali to nie będzie Niemiec pluł nam w twarz (jaki wstyd przed panią kanclerz, jeszcze trzeba będzie nagrody, medale i stypendia oddawać). I znowu tak nam dopomóż Bóg! To oczywiście „Rota”, znów w „Warszawiance” kozak mściwy ma krwią za krew płacić. By nie wspomnieć o pewnej pieśni, w której zapowiadamy odbieranie co nam obca przemoc wzięła za pomocą szabli. Nic się nie nadaje!
Apeluję więc do „Gazety Wyborczej” by pozostała wierna swojej linii programowej i zakończyła te zachwyty nad irlandzkimi kibicami. Irlandczyków, jako budujących nowoczesną tożsamość narodową na historycznej martyrologii, należy potępić jako pisowców. No i koniecznie trzeba napisać jakąś pieśń o Jedwabnem albo pogromie kieleckim, żeby polscy kibice wreszcie mieli co śpiewać. Literaci do piór!
Za: http://www.stefczyk.info/blogi/radny-radnego/irlandzcy-pisowcy